Ręce są zawsze pod ręką albo refleksolog w akcji

Kiedy dowiedziałam się, że wiosenne warsztaty poświęcone będą w dużej mierze pracy na dłoniach i rękach bardzo się ucieszyłam. Uwielbiam pracować na nich, z wielu powodów ale przede wszystkim z tego, że ręce są zawsze pod ręką. To stwierdzenie jest dość banalne i mało odkrywcze ale warto je przypominać, bo jak się okazuje wielu z nas po prostu o tym zapomina. Większość zabiegów wykonywanych przeze mnie na stopach uzupełniam pracą na dłoniach, zawsze zadaję jedno zadanie domowe, robię okłady z oleju rycynowego, rozpracowuję miejsca odpowiadające, nadgarstki, łokcie, ramiona i obręcze barkowe. To codzienne uzupełnienie pracy na stopach. Ale przecież kiedy wychodzę z gabinetu, to nie przestaję nagle być refleksologiem, dlatego zawsze kiedy mogę komuś pomóc zaczynam od rąk i czasami to w zupełności wystarcza. Poniżej przedstawiam Wam opis różnych przypadków i efekty pracy na rękach, zebrane od moich uczniów i znajomych refleksologów. Są to opisy spoza ścian gabinetu refleksologa i może właśnie dlatego tak fascynujące... Dziękuję Wszystkim, którzy odpowiedzieli na moją prośbę i podzielili się swoim doświadczeniem.

Zacznę od siebie i swoich doświadczeń z pracy na rękach:

1. Z listu do Wandy Bratko... (15 X 2017)

"Muszę się podzielić z Tobą, droga Wando swoim doświadczeniem związanym z pracą na dłoniach. Jak Tobie wiadomo w zeszłą sobotę miałam szkolenie z rąk, jednak dzień wcześniej poczułam się źle, dopadło mnie przeziębienie, bardzo silny katar i złe samopoczucie nasilało się z każdą godziną, zastosowałam wszystkie możliwe domowe sposoby, aby złagodzić te dolegliwości i następnego dnia stanąć do pracy. Z tą nadzieją położyłam się spać, jednak kiedy następnego dnia obudziłam się o szóstej rano wiedziałam, że jest niedobrze i że będzie tylko gorzej. Wyobraziłam sobie, jak prowadzę zajęcia z chusteczką przy nosie i jak moja wiarygodność spada z każdą chwilą.Ta świadomość zmobilizowała mnie do podjęcia jeszcze jednej próby szukania ratunku w refleksologii. Wzięłam do ręki pudełeczko z maścią nagietkową i jego krawędzią rozpracowałam ponownie czubki palców, miejsce przy miejscu, systematycznie i dokładnie, wchodząc głęboko w refleksy zatok oraz poszukując szczególnie wrażliwych i bolesnych miejsc, które mogły być odpowiedzialne za mój stan. Pierwsze efekty mojej pracy zauważyłam po kilkunastu minutach, odczułam dużą ulgę w rejonie zatok czołowych, puściło uczucie styropianu w głowie, wreszcie mogłam głębiej i swobodniej oddychać, a po kilkudziesięciu minutach wstałam z uczuciem, że teraz dam radę zmierzyć się z zadaniem, które przede mną tego dnia było do wykonania. A co najważniejsze, to świadomość, że będę wiarygodna, jako refleksolog, że będę mogła zaświadczyć swoją osobą i własnym przykładem, że refleksologia naprawdę działa, że nasze mechanizmy samonaprawcze są genialne, tylko trzeba wiedzieć co zrobić, bo jak mówi Hanne Marquadt: "Jeśli wiesz, co chcesz zrobić, zrobisz wszystko". I rzeczywiście, tego dnia chusteczki do nosa nie były mi potrzebne, a ja już nigdy w życiu nie powiem, że "katar leczony, czy nie leczony trwa siedem dni". Wando, praca na rękach jest niesamowita, uwielbiam łączyć ją z zabiegiem na stopach, ciągle odkrywam nowe możliwości i poznaję mechanizmy pracy ludzkiego ciała. I mam nadzieję, że ta fascynacja nigdy nie przeminie."

2. Wakacje refleksologa.

Na ferie zimowe wyjeżdżaliśmy nieco kaszlący i zakatarzeni, wierząc, że świeże górskie powietrze wpłynie na nas ozdrowieńczo, jak się później okazało nie wszystkim jego działanie pomogło. Ponieważ pogoda sprzyjała kolejny dzień po przyjeździe spędziłam z rodzinką na stoku narciarskim, korzystając z uroków prawdziwej zimy i w miarę dobrym samopoczuciu. Wieczorem jednak wszystkie objawy mocno się nasiliły, chociaż noc minęła w miarę spokojnie. Tak naprawdę poddałam się dopiero następnego dnia po śniadaniu i poszłam do łóżka chorować. Po paru godzinach postanowiłam podejść do sprawy po swojemu, czyli po refleksologicznemu (nie pytajcie dlaczego tak późno). Mając pod ręką pudełko z maścią rozgrzewającą rozpracowałam intensywnie o jego krawędzie wszystkie opuszki palców, czyli refleksy zatok, trwało to może 20-30 minut. Po upływie tego czasu poczułam, że moja głowa staje się coraz lżejsza, że obręcz, która ściskała moje skronie zwolniła swój ucisk i że obrzęk zatok wyraźnie zszedł. Kiedy minęło następne 30 minut ja byłam gotowa do tego aby wstać i udać się na posiłek. Od tej chwili pożegnałam się z chusteczkami, do wieczora wróciło dobre samopoczucie i zdrowie. Niech żyje refleksologia! Aby jednak nie było za łatwo kolejną ofiarą wirusów był mój dziewięcioletni syn, który po szaleństwach na stoku przekaszlał pół nocy. Po moich doświadczeniach postanowiłam nie czekać tylko jeszcze przed południem rozpracowałam mu na rękach klatkę piersiową, refleks płuc i oskrzeli, mimo protestów z jego strony, ponieważ znalazłam tam parę bardzo wrażliwych i bolących miejsc, zaś przed snem wykonałam to samo na stopach, dodając jeszcze palce i śródstopie. Skutecznie, ponieważ kolejna noc i następne minęły spokojnie. W drodze powrotnej nie obyło się bez incydentów i mojej ingerencji. Tym razem sprawa wyglądała poważnie, ponieważ podczas długotrwałej jazdy samochodem nasiliły się u mojej 14 letniej córki objawy choroby lokomocyjnej, a kilkukrotne wymioty spowodowały znaczne wychłodzenie ciała i bardzo złe samopoczucie. Nie mogliśmy sobie pozwolić na dłuższy postój ponieważ do celu pozostało 300 kilometrów a późna pora nie sprzyjała nam i kondycji kierowcy. Zatrzymaliśmy się na przysłowiowe 15 minut. Postanowiłam zadziałać, jak na rasowego refleksologa przystało. Wzięłam jej zmarznięte ręce w swoje dłonie i rozmasowałam próbując najpierw rozgrzać nieco, potem poprosiłam aby wzięła parę głębszych oddechów i postarała się uspokoić a ja w tym czasie rozpracowałam dokładnie przeponę i splot słoneczny, potem klatkę piersiową. Widziałam, jak stopniowo schodzi z niej całe napięcie, jak zaczyna nabierać kolorów na twarzy. Następnie rozmasowałam wnętrze dłoni i po chwili usłyszałam upragnione "Dziękuję, czuję się lepiej". Ponieważ Mąż nalegał aby już ruszać, a ja wiedziałam, że muszę jeszcze chwilę popracować na dłoniach córki dla utrwalenia efektu, usiadłam koło niej w samochodzie i dalej delikatnie, bardziej już masując niż rozpracowując, pracowałam na rękach. Po piętnastu minutach córka smacznie zasnęła na moim ramieniu, a ja odetchnęłam z ulgą ale też z ogromną satysfakcją i podziwem dla możliwości ludzkiego ciała przy wsparciu działaniami refleksologa.

3.Pomoc koleżeńska

Moją znajomą od pewnego czasu męczy dziwny kaszel, alergiczny, jak mówi o nim sama. Pierwszy rzut miał miejsce przed świętami i niestety nie znalazłyśmy czasu aby spróbować zadziałać refleksologią. Zresztą, jej sceptycyzm wobec tej terapii jest duży, więc nigdy nie narzucam się ze swoją pomocą. Renata należy do tej części naszego społeczeństwa, które bardziej wierzy w medycynę akademicką niż terapie naturalne. Ostatecznie wzięła sterydy i wszystko ucichło. Niestety parę tygodni temu temat powrócił razem z uciążliwym kaszlem. Tym razem, ponieważ koleżanka nie protestowała, porządnie rozpracowałam jej klatkę piersiową na rękach. Efektem była zmniejszona częstotliwość kaszlu i jak powiedziała ona sama: zdjęcie ciężaru z klatki piersiowej. Następnego dnia dostałam pozwolenie na wykonanie pełnego zabiegu na stopach. Bólu było sporo, zwłaszcza w receptorach krtani, oskrzelach, okrężnicy i zastawki krętniczo-kątniczej. Pod koniec zabiegu kaszel bardzo się nasilił, tak jakby organizm zapragnął pozbyć się wszystkich zapasów zgromadzonej wilgoci, ale samopoczucie było znacznie lepsze niż przed zabiegiem. Nie mogłam przewidzieć, jak sprawy się potoczą ale wiedziałam, że poruszyłam właściwe miejsca i mechanizmy naprawcze powinny zadziałać. Jednak nie kryłam swego zaskoczenia kiedy następnego dnia rano otrzymałam sms takiej treści: "Jak ręką odjął. Nie wierzę ale muszę. Dziękuję". To był piękny poranek i życzę wszystkim refleksologom takich każdego dnia.


I jeszcze trzy opisy, które są dowodem na to, że odległość 500 km, 1000 km nie stanowi dla refleksologa problemu:

1. Gdy pojawił się ból prawego barku, podzieliłem się tą wiadomością z Panią Anią. Poradziła mi rozpracowywać refleksy na stopie oraz powiedziała gdzie znaleźć na dłoni. Rozpracowywałem na stopie i na dłoni na przemian. Refleksy te były bolące i tkanka pod kciukiem tak jakby przeskakująca. Rozpracowywałem te refleksy w różnych kierunkach, wchodziłem głęboko mimo bólu, na stopie robiłem dwa razy dziennie a na dłoni częściej, no bo łatwiej niż na stopie. W drugim dniu czułem ulgę a w trzecim przestał boleć bark. Podzielenie się informacją co i gdzie tak na odległość i chęć żeby samemu podziałać to jest bardzo dobra sprawa. Dziękuję bardzo.

2. Kilka miesięcy temu wystąpił u mnie silny ból prawego kolana, zapytałem Panią Anię i mi wytłumaczyła gdzie znaleźć refleks na dłoni, na krawędzi zewnętrznej. Znalazłem bez problemu i jak zacząłem rozpracowywać wyczułem pod palcem taki guziczek, który przeskakiwał, pojawił się w tym miejscu ból, działałem kciukiem wokół tego miejsca w różnych kierunkach, później w samym środku i wchodziłem coraz głębiej. Rozpracowywałem około 15-20 minut, dwa razy dziennie . W drugim dniu ból minął. To taka współpraca na odległość, ale bardzo skuteczna. Dziękuję.

Józef Żukowski, II stopień refleksologii stóp


wstecz
Jeśli jesteś gotowy, chętnie podpowiem, jak zrealizować kolejne kroki
i poprowadzę Cię do nowego, zdrowszego życia.